Moja historia jest Wam pewnie dobrze znana.... Jestem Antonina, dla przyjaciół Tosia. W Primie goszczę już 2 raz. Byłam w super domu tymczasowym gdzie ludzie mnie kochali i szanowali. Miałam wszystko co potrzebowałam.... miłość, zrozumienie, karmę, wodę... oraz wolność. Przyszedł mój czas na adopcję, przyszła właścicielka wyglądała na dobrego człowieka. Po 4 latach wróciłam.... wróciłam odmieniona.... trafiłam do nowych opiekunów. Mówią, że jest ze mną źle. Kawałki odpadającego naskórka z sierścią na brzuchu, płynna ropa w uszach, połamane zęby, wbijające się 5-te pazury w łapy - bardzo mnie to bolało. Przyjechałam do nowego DT o 1 w nocy, na drugi dzień byłam u weterynarza. Obciął mi paznokcie, wyczyścił uszy, wygolił brzuszek aby mógł się ładnie golić. Dostałam zastrzyki przeciwbólowe i czułam się już dużo lepiej. Następny dzień przyniósł wiele przyjemności ale też bólu i cierpienia.. nie tylko mojego. Rano pojechałam do fryzjera, który mnie drapał szamponem antybakteryjnym .. ale miałam wtedy frajdę Emotikon smile... następna wizyta była u ortopedy. Pan Doktor był bardzo delikatny, ale mama z DT mówiła, że będzie mnie teraz bolało i żebym była dzielna. Niestety się nie pomyliła.... Starałam się jak tylko mogłam wytrzymać, ale nie dało się.. nawet przez znieczulenie piszczałam żeby przestali... niestety nie mogli, dostawałam tylko kolejne dawki leków przeciwbólowych i więcej znieczulenia. RTG wyszło bardzo źle, koszmarna dysplazja i zwyrodnienia stawów. Jednak najgorsze miało nadejść.... Doktor na USG odkrył 7,5 cm guza na mojej śledzionie, który zagrażał mojemu życiu. Fundacja zadecydowała, że nie ma innej opcji jak operacja na CITO. Przyszła do mnie do gabinetu mama z DT i ucałowała gorąco od dawnej opiekunki. Usnęłam.... Obudziłam się trochę zdezorientowana, nie bardzo wiedziałam co za rurki są podłączone do mojej łapy i dlaczego są przy mnie tylko lekarze. Słyszałam jak moja opiekunka rozmawia z lekarzem o tym co mi zrobili podczas operacji, jak trzeba mnie pielęgnować, co mam jeść. Tyle tego było, że Pani doktor musiała zapisać wszystko na papierze. Bardzo się cieszę, że znowu ich zobaczyłam, że mnie nie zostawili... że mnie nie oddali.... Teraz jestem już 4 dzień po operacji. Czuję się dobrze, Pan mnie nosi na spacer bo jeszcze nie mogę sama chodzić. Rana goi mi się bardzo ładnie, tylko strasznie nudne jest jak Pani codziennie 2-3 razy dziennie zakrapla mi oczy, masuje uszy i nogi żeby mi nie puchły, później mam myte pachy bo Pani mówi, że mam duże otarcia i zgrubienia czarne na skórze, oraz pryska mi czymś co mnie bardzo piecze, ale jak dmucha to jest dużo lepiej. Kocham nasze wspólne leżenie na trawie i wygłupianie się, mam nadzieję, że nie jest na mnie zła, ale wczoraj jak się bawiłam poduszką to wyszedł z niej plusz... nie wiem jak to się stało... Kochani... żebym mogła spokojnie dochodzić do siebie to potrzebuję Waszego wsparcia, Waszych 15 sekund żebyście mogli udostępnić mój post dalej, żeby inni zobaczyli, że potrzebuję pomocy, wsparcia finansowego w leczeniu, w późniejszej rehabilitacji, w opłaceniu operacji, bo koszty cały czas rosną. Dla Ciebie to tylko kilka chwil, a dla mnie to pomoc której bardzo potrzebuje abym mogła wyzdrowieć. Każda złotówka jest na miarę złota. Jeśli nie możesz pomóc to udostępnij mój apel dalej. Fundacja Pomocy Labradorom PRIMA 60-311 Poznań, ul. Grunwaldzka 72 rachunek bankowy: Alior Bank 82 2490 0005 0000 4500 6871 0016 Tytułem: Darowizna dla Tosi. Dziękujemy!